travis85 travis85
567
BLOG

Aktualizacja "nowego paradygmatu Polaka"

travis85 travis85 Polityka Obserwuj notkę 16

 

Dzisiaj również odwołuję się do tekstu p. Krzysztofa Kłopotowskiego, który ukazał się 7 lat temu w Rzeczpospolitej. Autor uważa, że mimo upływu lat niewiele stracił na aktualności. W pewnym sensie zgoda.

Uważam, że jest to tekst kontrowersyjny, podobnie jak ten wczorajszy, ale pisany w dobrej intencji. Może za dużo w nim negatywnych kwestii, ale wierzę, że zostały one poruszone właśnie ze względu na wywołanie pewnego głębszego poruszenia i sprowokowania do ciekawej dyskusji.

Mimo wszystko o wiele bardziej wolę tego typu kontrowersyjne teksty, w których pojawiają się ciekawe analizy, spostrzeżenia, inspirujące do myślenia i tworzenia niż codzienne biadolenie o sondażach, wypowiedzianych słowach, wykrzywionych minach, niedoszłych gestach czy politycznych i telewizyjnych manipulacjach.

Dla wielu ludzi paplanie wkółko o krzyżu pod pałacem czy o emocjach Jarosława Kaczyńskiego to intelektualny wyczyn będący jądrem ich politycznego zorientowania.

Mnie rozmowa na takie tematy nie interesuje, za to czytanie i polemizowanie z tym co pisze pan Krzysztof to dla mnie intelektualne wyzwanie i niezwykła szkoła życia. To właśnie dzięki takim tekstom mogę się rozwijać, to właśnie dzięki takim tekstom nadarza się wspaniała okazja do dyskusji. Nie trzeba się przecież z autorem zgadzać, ale napewno jest to ciekawy materiał do polemiki. Szkoda, że tak słabo rozpowszechniony wśród społeczeństwa.

Nie jestem tak obyty i wykształcony by móc rozmawiać z panem Kłopotowskim jak równy z równym, jednak kierując się chęcią własnego rozwoju chciałbym się podjąć aktualizacji zaporponowanego przez autora nowego paradygmatu Polaka.

W przeważającej cześci autor ma rację.  Jego argumenty mają sens. Trafia w samo sedno pisząc o Polakach to co napisał. Można udawać, że tak nie jest, że tacy Polacy nie są... moim zdaniem jednak są. To smutne i wstydliwe, ale trzeba wkońcu spokornieć, umieć nazwać rzeczy po imieniu i zacząć naprawiać to co słabe, małostkowe, kompromitujące. Wtedy pokażemy, że potrafimy być silni.

Jednak aktualizacja nowego paradygmatu polega na bardziej pozytywnym spojrzeniu, bez odwoływania się do negatywnego obrazu. Na czymś takim, jak odcinanie się od tradycji, polskiej historii i negatywnych skojarzeniach nowy paradygmat, naprawdę nowy, Anno Domini 2011 nie ma sensu.

Zgadzam się z tym, że ta pierwsza Solidarność była silna bo skonsolidowana przeciw konkretnemu wrogowi, a kiedy ten się rozmysł, rozpłynął w przestrzenii, pochował po kątach... Solidarność zatraciła swoją pierwotną siłę, bo zabrakło konkretnej idei... pomysłu na Rzeczpospolitą. Liczyło się tylko, aby pokonać wroga... a co dalej?

Dalej sam sobie zaprzeczę pisząc, że gdyby inaczej na to spojrzeć to konsolidacja wokół wspólnego wroga nie ma sensu. Wróce jeszcze do tej myśli.

Dzisiaj są pomysły na to co dalej. I niekoniecznie musi to być ślepa asymilacja z Unią Europejską. Dzisiaj Polska może i powinna tworzyć alternatywę wobec Unii... oczywiście na początku powinna to być alternatywa nieformalana polegająca na budowaniu prestiżu i autorytetu w naszym regionie. Jest to związane z odtwarzaniem pewnych wzorów polityki jagiellońskiej w jej nowoczesnej odsłonie.

To wymaga ogromnej pracy, odwagi i konsekwencji, ale czyż do tego właśnie nie namawia nas Pan Kłopotowski w swoim tekście? Poleca, abyśmy brali przykład z Amerykanów... starali się być pionierami.

Nie namawiam przecież do wycofania się z członkowstwa w Unii. Wręcz przeciwnie... uważam, że powinniśmy w niej cały czas być i czerpać co tylko w niej najlepsze - dla dobra wspólnego.

Przykład z kupowaniem drogich samochodów zamiast budowaniem autostrad jest bardzo dobry.

Polacy łaknący materialnego dobrobytu zabrali się od złej strony do jego tworzenia, można powiedzieć odtwarzania, bo przecież niezawsze Rzeczpospolita była biednym krajem. W sensie materialnym zostaliśmy ograbieni, w sensie demograficznym przetrzebieni, w sensie intelektualnym ogłupieni.

Każdy przedsiębioraca, który coś już osiągnął wie, że zanim tak się stało... musiał on przejść okres wielu wyrzeczeń, żyć na granicy "ubóstwa", przeczekać... mając nadzieję, mocno wierząc w to, że robi to w słusznej sprawie, a na owoce jego wyrzeczenia przyjdzie odpowiedni czas.

Polacy w swojej chaotyczności i słowiańskiej dzikości rzucili się na bogactwo w niekontrolowanym wyścigu i teraz są tego skutki.

Nie było na początku lat 90-tych nikogo władnego - tzn. będącego przy władzy, aby narzucić ludziom odwrotny do tamtejszego sposób myślenia.

Po części tak jest do dzisiaj.

Wszystkie te głosy nawołujące do budowania polskiej potęgi są wyśmiewane i dyskredytowane na samym początku argumentami o naszej odwiecznej słabości, uzależnieniu od sąsiadów i niekonsekwencji. Innymi słowy ambitne idee przeraząją Polaków. Wolą je uznać za oszołomstwo niż przyczynić się do ich realizacji, co wiązałoby się z podjęciem pewnego rodzaju trudnu. I nie mam tutaj na myśli akceptacji dla podwyższanego od przyszłego roku podatku o 1 punkt procentowy. Nie o takim poświęceniu dla dobra ojczyzny mówię.

Nie zgadzam się z autorem, że w kontekście naszej nieudolności powinniśmy zrezygnować z walki o idee narodowe. Owszem - nie potrafiliśmy ich w ciągu ostatnich dziesięcioleci czy nawet stuleci odtworzyć... ale łatwo nie mieliśmy i to nie tylko wina samych Polaków co bardziej sytuacji geopolitycznej, w jakiej się znajdowaliśmy. Do tego determinizm historyczny i szereg niesprzyjających warunków wewnętrznych uniemożliwiał adekwatny do naszego potencjału rozwój. 

Dzisiejszy czas pokoju, twórczego napięcia, rozwoju związanego z członkostwem w UE stanowią doskonałą okazję do tego, żeby zacząć odtwarzać wszystko to co dobre, bo polskie.

Zgadzam się natomiast z tym, że powinniśmy dbać o rodzinę, myśleć samodzielnie w kwestiach politycznych, w kwestiach religii.

I nawiązując do szeroko ostatnio dyskutowanej kwestii in vitro.

Skoro Kościól Katolicki ma takie a nie inne podejście do metody sztucznego zapłodnienia i mówi o ekskomunice w momencie kiedy ktoś opowie się za zalegalizowaniem legislacyjnym tego zabiegu to jeśli ktoś to popiera to niech ma odwagę z tego Kościoła wystąpić.

Ludzie chcą mieć tort i zjeść tort, kieując się realtywizmem moralnym aż do bólu.

Jeśli obecna mentalność Kościoła im nie odpowiada to niech mieją odwagę nie tyle się temu sprzeciwniać w takiej formie jak to pokazuje Palikot, tylko świadomie i bezboleśnie znaleźć sobie inny autorytet.

Nie bądźmy przeciw Kościołowi, bądźmy za innym autorytetem moralnym, który uznamy za współmierny do naszych oczekiwań. Myśle, że pan Kłopotowski dobrze to wyjaśnił pisząc:

"Traktuj Kościół jako propozycję do odrzucenia, jeśli wydaje ci się słabo uzasadniona, szukaj lepszej w innych religiach albo filozofiach. Jeśli masz wiarę, kwestionuj każdy dogmat, nie bój się czytać i myśleć samodzielnie, chociaż kler w Polsce stara się od tego odwieść."

Choć czy kler namawia do niesamodzielnego myślenia to kwestia względna, niech to każdy rozpatruje indywidualnie i na tyle odpowiedzialnie, żeby był sam przed sobą zadowolony i spełniony. Zatem niech każdy szuka sobie własnego punktu odniesienia. Jeśli ktoś za taki punkt ma Kościół - to bardzo dobrze. Jeśli ktoś ma inną religię lub filozofię - to tak samo dobrze.

Palikot to ani religia, ani filozofia. Proszę o tym pamiętać.

Niestety na taką odwagę, jak samodzielne myślenie stać niewielu dlatego ciągle pozostajemy w zawieszeniu.

Ludzie chcą zmieniać instytucję Kościoła a nie potrafią zmienić samych siebie.

I proszę nie odebrać tego jako nawoływanie do antyklerykalizmu czy akceptację dla metody in vitro. Wyrażam się na na tyle jasno na ile w tej chwili potrafię. I jeśli ktoś zauważył, że opowiedziałem się w tym momencie za lub przeciw metodzie in vitro to jest w błędzie. To nie jest tematem tej notatki i nie podejmuję się żadnych rostrzygnięć w tej sprawie.

Nie chodzi o to czy jestem za czy przeciw... chodzi mi o indywidualną odwagę każdego z nas. O odwagę nie tylko w kwestiach moralnych, ale również obywatelskich, społecznych.

Autor pisze, że to wszystko co się zawiera w nowym paradygmacie to program niełatwy dla P. bo wymaga odrzucenia sporej części tradycji polskiej. Jeśli autor ma na myśli odrzucenie tego co w tej tradycji złe to się zgadzam, ale jeśli ma na myśli wyrzeczenie się tradycji polskiej jako takiej to się sprzeciwiam. Albo powiem inaczej... nie tyle się sprzeciwiam co jestem za innym punktem widzenia.

Uważam, że skoro do tej pory nie udało zbudować silnej Polski opartej o to wszystko co dobre w naszej tradycji to nie znaczy, że należy się poddawać. Skoro żyjemy w stabilnych i względnie spokojnych czasach, kiedy ani naziści ani sowieci na nas nie najeżdżają to może nastał właśnie dobry czas do budowania silnej i liczącej się w Europie Rzeczpospolitej.

Musimy i powinniśmy iść z Unią Europejską i wspólnie się rozwijać, ale równolegle do tego powinniśmy budować siłe i potęgę własnego kraju. Naprawdę nie rezygnowałbym z tego tylko dlatego, że przez ostatnie dziesięciolecia to się nie udawało.

I powracając jeszcze do przykładu Solidarności, o której wspomniał autor pisząć:

 

"Nasza tożsamość jest mocno negatywna, skierowana raczej przeciwko czemuś aniżeli za czymś. Ta brzydka cecha jest wynikiem burzliwej historii, ale kogo to dzisiaj obchodzi? To, że Polak chętnie kieruje się przeciwko Szwabom, Ruskim, Pepikom, wykorzystał Roman Dmowski, kiedy w pod koniec XIX wieku chciał odbudować niepodległe państwo polskie. Wpadł na pomysł, aby poszczuć lud na Żydów i w ten sposób rozbudzić patriotyzm drobnomieszczan i chłopów. Jest to skłonność trwalsza, niż nam się wydaje. Przecież nawet szlachetna pierwsza "Solidarność" była skierowana raczej przeciw komunie, niż opowiadała się za pewną wizją Rzeczypospolitej, którą musiała dopiero stworzyć. A gdy jej zabrakło wroga, szybko zwyrodniała po dojściu do władzy w ruch rewindykacji stanowisk i pieniędzy Teraz k..., my."

 

Zgadzam się w pełni.

Dodam jeszcze od siebie, że ludzie mają zwyczaj patrzeć na rzeczy, których pragną i mówią: tak, lubię to! chcę to mieć!

I kiedy patrzą na rzeczy, których nie chcą wkładają tak samo dużo, jeśli nie więcej energii, aby tę rzecz wymazać, wyeliminować, odsunąć. Nasze społeczeństwo (według elit narodowo-patriotycznych, z którymi się utożsamiam) skupia się na walce z układem, zwalczaniu postkomunistów, walce ze zdrajcami, walce z korupcją, walce z przemocą. Walczymy ze wszystkim czego nie chcemy.

Wszystko o czym myślimy to stwarzamy. Gdy jesteśmy bardzo źli na np. toczącą się wojnę czy konflikt, obłudę, manipulację to dodajemy temu energii - nakręcamy się sami a to tylko powoduje większy opór.

Powodem, dla którego to czemu się operamy - przetrwa jest fakt, że gdy robimy i mówimy :

nie, nie chcę tej rzeczy, ponieważ przez nią się źle czuję! Ona nas niszczy bardziej.

Więc jesteśmy pełni tych silnych emocji i to wraca prosto do nas ze zdwojoną siłą.

Wiecie, że ruch antywojenny powoduje więcej wojny?

A ruch antynarkotykowy tworzy więcej narkotyków?

Ponieważ skupiamy się na tym, czego nie chcemy.

A czy brzmi sensownie skupianie całej energii na problemie?

Przeciwnie - skupmy się na budowaniu, na tworzeniu doniosłych idei, na odważnym kreowaniu, nakreślaniu ambitynch celów, życiu w dostatku, edukacji, wolnym i swobodnym myśleniu.

Tusk mówił o budowaniu, owszem, ale dla niego liczy się tuiteraz bez tworzenia imponujących planów i przymierzaniu się do ich realizacji. Tuskowe tuiteraz jest złe, dlatego będę się starał nad tym nie skupiać wybierając myślenie o przyszłości, w której zakotwiczę wszystko to dobre, co chcę osiągnąć.

Matka Teresa z Kalkuty była genialna, mówiąc że nie zaangażuje się przeciwko wojnie! Zaproście mnie do ruchu pokojowego - mówiła. Ona wiedziała o co w tym chodzi, ona rozumiała istotę rzeczy. Zobaczcie czego dokonoała na świecie. Zbudowała siłe nie z negatywnego nastawienia do wojny, ale z pozytywnego nastawienia do pokoju.

Jeśli jesteście przeciw wojnie, bądźcie za pokojem.

Jeśli jesteście przeciw postkomunistom, bądźcie za ideami wolnej, swobodnej Polski.

Jeśli jesteście przeciew obecnej kierowanej przez establishment III RP to bądźcie za IV RP lub ideami zmierzającymi do czegoś alternatywnego wobec tego co w waszym pojęciu jest teraz złe.

Nie bądźcie przeciw III RP, bądźcie za jej alternatywą!

Gdy walczycie z głodem, bądźcie za tym, żeby ludzie mieli więcej (niż trzeba) żywności.

Jeśli jesteście przeciw konkretnemu politykowi, bądźcie za jego przeciwnikiem.

Wybory często rozstrzygane są na korzyść osoby, której nikt tak naprawdę nie lubi, ponieważ on dostaje całą energię i skupia uwagę. Donald Tusk skupił na sobie uwagę, bo wszyscy byli przeciwko Kaczyńskiemu, a tak naprawdę czy mamy i mieliśmy za co lubić Donalda Tuska wtedy w 2007 roku czy teraz w roku 2010?

Warto się skupiać na tym czego chcemy a nie na tym czego nie chcemy.

Dobrze jest wiedzieć czego nie chcemy, bo to dobry kontrast do powiedzenia sobie - tak, tego chcę!

Ale jest tak, że im więcej mówicie o tym czego nie chcecie (w moim przypadku nie chcę rządu Donalda Tuska) lub mówimy jak coś jest złe (stan naszego Państwa), rozważamy to przez cały czas i mówimy: oj to straszne, wtedy stwarzamy tego czego nie chcemy jeszcze więcej.

Można się zastanawiać i mówić tak: przecież musimy o tym wiedzieć... musimy wiedzieć co jest złe. W porządku, ale przecież nie potrzebujemy tej wiedzy w nadmiarze, prawda?

Myślę, że kiedy głos i wizja z wewnątrz staną się bardziej istotne, bardziej jasne i mocne, niż opinie z zewnątrz wtedy kierujemy naszym życiem naprawdę. 

Energia płynie tam, gdzie skupiamy naszą uwagę.

Jeśli więc będziemy ciągle skupiać uwagę na naszych wadach narodowych - będziemy mieć ich więcej!

I nie chcąc do końca stawać w opozycji do tego w jaki sposób Polska się teraz rozwija, chciałbym aby konluzją mojego tekstu było to, że nie powinniśmy skupiać się na defektach naszej narodowej tożsamości, gdyż wystarczająco już złego się wydarzyło... powinniśmy skupiać się na pozytywnych ideach... niekoniecznie na jednej idei, np. związanej z UE, ale tworzyć inne, pozytywne wizje. Co w tym złego? Heh... to też źle zadane pytanie. Warto raczej pytać ile w tym dobrego, czyż nie?

Tym pozytywnym myśleniem i kreowaniem możemy dojść do władzy i zmieniać rzeczywistość na lepszą.

Mam tutaj na myśli nas - ludzi, którym zależy na lepszej Polsce, szybciej się rozwijającej, nieuzależnionej od powolnych procesów, decyzji zewnęetrzynch, tylko od nas samych.

Owszem, należy pokazać tym, którzy postrzegają Polskę nieco inaczej, że się mylą, ale nie skupiać na tym całej swojej energii. Azymut energii należy skierować na pielęgnowani własnych, doniosłych idei rozwoju. Tylko w ten sposób dotrze się do tych, którzy się z nami nie zgadzają. I będzie to wielki sukces.

Przy czym zanim ten skuces nadejdzie... trzeba ciężko na niego pracować... niekiedy bardzo wiele ryzykując.

Bez ryzyka nie ma sukcesu,

bez wyczekiwania, nie ma prawdziwej przyjemności z cieszenia się tym na co czekaliśmy.

I trochę zbczając z tego o czym chciałem napisać... dzisiaj, aby tworzyć nowy, realny paradygmat Polaka musimy umiejętnie połaczyć to co najlepsze w naszym narodzie z tym co chcemy dzięki temu osiągnąć - czyli z postawieniem sobie bardzo ambitnych zadań.

Paradygmatem powinno być dążenie do połączenia tradycji z nowoczesnością, a nie odcinanie się od tradycji i bierne podążanie ku nowoczesności. Droga do sukcesu wiedzie pod prąd, jeśli chcemy ten skuces osiągnąć realtywnie szybciej, niż płynąć jak inni wraz z nurtem.

Dzisiaj paradygmatem musi być pozytywne podejście do dobrych rzeczy a nie negatywne podejście do tego co złe.

A jak w tym wszystkim podejść do tragedii smoleńskiej?

Nie być przeciwko obecnie źle prowadzonemu śledztwu tylko być za tym, aby prowadzono rzetelne i kompetentne dochodzenie. Popierając chociażby inicjatywę pani Zuzanny Kurtyki.

A jak w tym wszystkim podejść do obecnego rządu?

Nie być przeciwko Donaldowi Tuskowi tylko w pełni popierać inne partie.

A jak w tym wszystkim podejść do III Rzeczpospolitej?

Nie być przeciwko jej obecnym elitom tylko pozytywnie wspierać elity będące wobec niej w opozycji.

Ja właśnie tak widzę ten nowy, zaktualizowany paradygmat Polaka.

Będę się w tej kwestii jeszcze rozwijać i być może z czasem zacznę to wszystko opisywać precyzyjniej.

Tymczasem rozstaczajmy wokół siebie pozytywne wizje rozwoju naszego kraju.

travis85
O mnie travis85

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka